czerwca 30, 2014
Operacja na żywej tkance
Czasem sobie na to pozwalam. Rozcinam skórę
wprawnym ostrzem po rękojeść. Róża krwawi,
przykuwa uwagę brak serca w wierszu.
Odrzucony wciąż wierci w brzuchu dziurę .
Nie pozwala odetchnąć. Wyjmuję strzępy.
Rozprostowuję przykurczone kości. Są gładkie.
Nazbyt. Dorównują ścianie. Patrzą,czekają
na coś. Tego nie ma na pierwszym planie.
W sercu...