czerwca 30, 2014

Operacja na żywej tkance




Czasem sobie na to pozwalam. Rozcinam skórę
wprawnym ostrzem po rękojeść. Róża krwawi,
przykuwa uwagę brak serca w wierszu.
Odrzucony wciąż wierci w brzuchu dziurę .

Nie pozwala odetchnąć. Wyjmuję strzępy.
Rozprostowuję przykurczone kości. Są gładkie.
Nazbyt. Dorównują ścianie. Patrzą,czekają
na coś. Tego nie ma na pierwszym planie.

W sercu wciąż się dziwi na widok. Stary
jak świat. Mrówka wędruje szerokością myśli.
Ma dwa kolory zielony i czerwony. Łączę niebieskim.

Niebo jak morze wlewa się do płuc. Wystarczy
miejsca na ostatni krzyk? Ostatni ostrza ruch .
Spowszedniał. Oswojona skóra do nacinania.




Bogusława Matusiak

3 komentarze:

  1. Czasem sobie na to pozwalam. Rozcinam skórę
    wprawnym ostrzem po rękojeść. Róża krwawi,
    przykuwa uwagę braku słowa w wierszu.
    Odrzucony wciąż wierci w brzuchu dziurę .

    Nie pozwala odetchnąć. Wyjmuję strzępy.
    Rozprostowuję przykurczone kości. Są gładkie.
    Nazbyt. Dorównują ścianie. Patrzą,czekają
    na coś. Tego nie ma na pierwszym planie.

    W sercu wciąż się dziw na widok. Stary
    jak świat. Mrówka wędruje szerokością myśli.
    Ma dwa kolory zielony i czerwony. Łączę niebieskim.

    Niebo jak morze wlewa się do płuc. Wystarczy
    miejsca na ostatni krzyk? Ostatni ostrza ruch .
    Spowszedniał. Oswojona skóra do nacinania.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję, takiej "ogłady" było mi trzeba :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeszcze jedno. Brak serca zamiast braku serca.Sorry, to mój błąd.

    OdpowiedzUsuń