piszę życie
Smugi światła
Zapiski
oczywiste
oczywiste
na znak przepływu
wystąpią przebarwienia
bez spektakularnych granic
z jedną cieńszą linią o nieznane
mam wrażenie
że nie boję się zmienności
pory roku
przewidywalne jak kolejna
ścieżka na dłoni
w jednym kierunku
kolejny zachód słońca
odkłada się warstwą
w ciągłej niecierpliwości
zostawiania śladów
nie tylko w wierszach
wciąż przemycam światło
i cień który wciąż za mną chodzi
jeszcze
8 Dodaj komentarz
Nie tak łatwo pozbyć się cienia, zwłaszcza gdy światło, chce przebić się na dobre ;-)
OdpowiedzUsuńPewnie dlatego, że i światło i cień nie mogą bez siebie istnieć, ( chyba że w pochmurne dni ) :)
UsuńJedyną trwałą jest zmienność, choć trudno się do niej przyzwyczaić. Akceptacja jest kluczem. Tak myślę.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak. Każda chwila niesie ze sobą zmianę i to jest stałe :)
UsuńZawsze będzie światło i cień ...gdzie jest światło, tam musi być i cień. A im jaśniejsze światło, tym głębsze cienie...
OdpowiedzUsuńO to właśnie chodzi i trzeba to zaakceptować i tyle :)
UsuńŚwiatło i cień nie mogą istnieć bez siebie. Musi być równowaga. Piękny wiersz :)
OdpowiedzUsuńTwój wiersz jest jak światło przenikające przez liście.
OdpowiedzUsuńZmienność, którą oswajasz, staje się tu spokojem.
To „jeszcze” na końcu – pięknie zawieszone, jak niedopowiedziana obietnica.
Pozdrawiam serdecznie.