Rozrzucone kadry
Smugi światła
struny
wydobywanie na wierzch
wydobywanie na wierzch
przechodzi metamorfozę
albo to ja jestem silniejsza
o każdy oddech o każdą chwilę
podzielone na pół a jednak powiązane
jak wtedy kiedy łączyliśmy w jedno
to co wydawało się tak różne
jak dzień i noc
droga była prosta
o smaku poziomek z tamtego lasu
zapachem skóry rozgrzanej słońcem
i tym co nie da się opisać
pozostając w domyśle
zaczepione na końcu języka
8 Dodaj komentarz
Ciekawie to przedstawiasz, metamorfozę przechodzi życie, myślenie, sposób obserwowania świata, tak chyba jest, we dwoje widzi się inaczej.
OdpowiedzUsuńWyświetla się jakiś błąd na blogu, dopiero gdy weszłam na stronę główna, znalazłam nowy post.
Tak, teraz zmieniło się to widzenie. Błąd może wynikać z tego, że był inny wpis i pewnie pozostał jeszcze w pamięci przeglądarki.
UsuńWiele delikatności w Twoich słowach...
OdpowiedzUsuńMoje uznanie.
Bardzo dziękuję. Zawsze staram się by wiersze były delikatne, bo w świecie czasami jest jej tak malutko, więc niech będzie chociaż w wersach.
UsuńBogusiu, ten wiersz jest jak szept – intymny, delikatny, a jednocześnie mocny. Zostaje w sercu i… na końcu języka. Piękne.
OdpowiedzUsuńKiedy tracimy kogoś bliskiego świat staje w miejscu i nagle jakby kończy się nasze dotychczasowe życie. Od tej tragicznej chwili już nigdy nie będziemy takimi, jak kiedyś. Ulegamy mniej lub bardziej świadomie swoistej metamorfozie łącznie z naszymi wspomnieniami ...
OdpowiedzUsuńWspaniała liryka, delikatna i zarazem intymny. Pieszczota dla duszy. Chylę czoła. Miłego wieczoru Kochana
OdpowiedzUsuńPiękny wiersz. Życie czasem wymusza na nas tę siłę... albo zmiany.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)